Art Challenge

 

Nie możemy iść do muzeum. A nawet jeżeli będziemy mogli to ze względów bezpieczeństwa może nie koniecznie. Za to jesteśmy w stanie sami odtworzyć największe i najwspanialsze dzieła sztuki malarskiej, a może i nie tylko?! Podejmij wyzwanie i odtwórz wyznaczony dla ciebie obraz. Ja - Małgosia Strój - jako pierwsza, muszę wybrać sobie obraz sama. Po realizacji wybieram kolejne 2 osoby które mają 48h na realizację wyzwania. Wybierając osobę należy do niej napisać na FB, maila lub SMS-em jaki obraz się wybrało. Jeżeli odtworzą obraz mają prawo nominować kolejne 2 osoby. Zrobione zdjęcia wrzucamy pod poniższy adres: 

https://padlet.com/strojgosia/gge5hg95wlu5ktmz

Jeżeli spodoba wam się zabawa możemy zrobić z tego konkurs. Załączam również kilka moim zdaniem fenomenalnych prac, które znalazłam w Internecie. 

Małgorzata Strój

 

1
1 1
2
2 2
3
3 3
4
4 4

 

 

Małgorzata Strój

 

Ja już zrealizowałam projekt - sami sprawdźcie! A teraz wyznaczam dwie osoby:

Alberta Kowalskiego do obrazu: Autoportret z zabandażowanym uchem, Vincent van Gogh

Nikodem Bialik do obrazu: Śmierć Marata, Jacques-Louis David 

 

boy with

boy with

 

gosia boy with cigaret

małgosia boy with

 

Arturo Ricci Matka z dzieckiem

arturio ricci matka z dzieckiem

 

malgosia arturo ricci

Gosia arturo ricci

Z pamiętnika „belferki”

Pracę w  bursie rozpoczęłam w 1976 roku. Placówka usytuowana była przy ulicy Myśliwieckiej 8 w ponurym, klasztornym budynku. Mieszkały w niej dziewczęta od 14 roku życia, uczennice szkół artystycznych. Bursa męska w tym czasie mieściła się w Dziekance na Krakowskim Przedmieściu, a najmłodsze dzieci - uczniowie szkoły baletowej, mieszkały w internacie na terenie szkoły. Chłopcy korzystali ze stołówki Teatru Wielkiego. Dziewczynki jadały tam tylko obiady. Śniadania i kolacje przygotowywały same z pomocą wychowawczyń. Zaopatrzeniem w produkty spożywcze zajmowały się panie sprzątaczki lub same wychowanki w razie “awarii”. Posiłki były bardzo monotonne (biały ser, mleko, jaja, wędlina - zwykle jakaś kiełbasa). Uczennice szkoły baletowej, po wieczornych spektaklach były przywożone do bursy mikrobusem Teatru Wielkiego. 

            Przy Myśliwieckiej przeżyłyśmy “zimę stulecia”. Nasza placówka była jednym z niewielu miejsc w Warszawie gdzie było ciepło. Budynek z ogromnymi, wysokimi salami miał własną kotłownię i zapasy węgla. Warszawska centralna sieć ciepłownicza nie działała i dlatego też większość warszawskich budynków była lodowata! 

            W roku 80 bursę przeniesiono do budynku po Salezjanach przy ul. Wiślanej 6 gdzie ulokowano nas na 3 piętrze bowiem dwa pierwsze zajmowała Bursa Szkolnictwa Zawodowego. W tym samym czasie zlikwidowano internat w szkole baletowej i najmłodsze 9-letnie dziewczynki dołączyły do grupy starszych dziewcząt. W nowej siedzibie były trudne warunki. Siedmioosobowe pokoje, łazienki po których przemykały szczury oraz duża odległość od szkół były normą dla ówczesnych wychowanków. Żeby dojść do szkoły baletowej, należało trawersować skarpę z gmachami uniwersyteckimi i iść ulicą Karową (cały czas pod górę), dalej Trębacką i Moliera. 

            Mieszkańcy Dziekanki ze względu na lokalizację byli w lepszej sytuacji choć warunki lokalowe były podobne. Wielkie sypialnie, jedna łazienka i oczywiście trzecie piętro. 

            Uprzywilejowana sytuacja chłopców dotycząca lokalizacji okazała się bardzo trudna w latach protestów społecznych i stanu wojennego ponieważ Krakowskie Przedmieście było jednym z centrów największych demonstracji i brutalnych starć. Pamiętam jak przez okna do sypialń wpadały świece dymne wypalające dziury w parkiecie i brukowe kamienie. Wreszcie w 1993 roku, po latach tułaczki, nasza placówka otrzymała swoją stałą siedzibę, którą znacie i tworzycie jej ducha. 

Małgorzata Strój